Javascript must be enabled to continue!
Władysław Bartoszewski in memoriam
View through CrossRef
Najpierw słowo o lekcji ekonomiki przeżycia, jakiej pół wieku temu udzielił mi człowiek doświadczony. Pisząc o doświadczeniu, mam na myśli udział w konspiracji w latach 1939–1942, aresztowanie przez Gestapo, utratę zębów, pobyt w Auschwitz, Dachau i Sachsenhausen ze wszystkimi tego konsekwencjami. Mówił tak: Skoro pytasz o ratowanie ludzi, to pamiętaj, że można było za to dostać kulę albo znaleźć się w obozie. Podobnie ze szmuglem rąbanki. Z tym że schabowego chciał zjeść każdy, a ratować Żyda – raczej nie. To sprawa delikatna, bo na początku jest groźba śmierci i strach. Sprawa decyzji. Należy rozważyć okoliczność jej podjęcia. I tyle.
Mając to w pamięci, nie będę dociekał, domniemywał i interpretował. Przedstawiam notatki z trwających ponad dziesięć lat rozmów z Władysławem Bartoszewskim. Mówił tak:
…Zostałem pracownikiem Przychodni nr 1, która mieściła się na parterze niewielkiego domu przy ulicy Hozjusza, obok kościoła św. Stanisława Kostki. W kilkupokojowym mieszkaniu lekarka dr Ochnicz-Czerniewska i pielęgniarka, siostra Maria, przyjmowały ubogich, chorych, rannych żołnierzy, wszystkich, komu potrzebna była pomoc medyczna. Porada kosztowała 1 zł. Pełniłem funkcje intendenta, księgowego, gońca i woźnego. Obie panie, znacznie ode mnie starsze, traktowały mnie, osiemnastolatka, z wielką życzliwością i nie bez matczynego rozczulenia. Uposażenie było skromne. Mogłem za nie kupić nie więcej niż trzy kilogramy tłuszczu, ale czułem, że robię coś sensownego, a to bardzo dużo. No i od 1 maja 1940 r. miałem legitymację Polskiego Czerwonego Krzyża, wystawioną w języku polskim i niemieckim, z fotografią, pieczątką i podpisami zarządu – honorowaną w czasie policyjnych kontroli ulicznych. […] Wygarnięto mnie 19 września o świcie, przed godziną policyjną. Matka obudziła mnie, zaniepokojona dużą liczbą Niemców na ulicy. Uważałem, że mama niepotrzebnie panikuje. Po chwili do mieszkania wtargnęli panowie w żelaznych melonikach, tak wtedy mówiło się na hełmy, i nie zwracając uwagi na matkę, wrzasnęli w moim kierunku: Aufstehen! Mitkommen! Wstałem. Matka kazała mi wziąć jesionkę, choć było ciepło. Na podwórzu stali sąsiedzi, z naszego domu wyprowadzono chyba ze trzydziestu. Pod eskortą doszliśmy do placu Wilsona, gdzie stały ciężarówki SS. Tam sprawdzili nam dokumenty. Pracownikom elektrowni, gazowni i wodociągów kazano iść precz, czyli do domów, reszta na budy. Jechaliśmy ulicami Warszawy. Przechodnie idący do pracy z lękiem patrzyli na konwój, niektórzy odwracali głowy. Ciężarówki wjechały na teren koszar SS Reiterregiment Warschau. Zostaliśmy osadzeni w hali maneżu. Mówiąc dokładniej, kazano nam położyć się na zalegających podłogę maneżu suchych końskich odchodach. W hali było ponad tysiąc Polaków, pilnowanych przez dwóch podoficerów niemieckiej Służby Bezpieczeństwa (SD). Jeden z nich ustawił na stoliku ręczny karabin maszynowy i co jakiś czas puszczał serię nad naszymi głowami. Po jakimś czasie pozwolili nam usiąść, dali nawet kubły z wodą. Minęło kilkanaście godzin. Ustawiono nas w kolejkach do stolików, przy których siedzieli oficerowie i umundurowane maszynistki. Rozpoczęło się dokładne sprawdzanie dokumentów. Okazało się jednak, że Polski Czerwony Krzyż albo z niewiedzy – bo na pewno nie ze złej woli – albo z powodu zmieniających się przepisów nie zadbał o to, żeby na legitymacjach były dodatkowe pieczęcie niemieckie, tak zwane wrony albo gapy. W oczach oficera dokument bez niemieckiego orła nie miał żadnej wartości ...
Title: Władysław Bartoszewski in memoriam
Description:
Najpierw słowo o lekcji ekonomiki przeżycia, jakiej pół wieku temu udzielił mi człowiek doświadczony.
Pisząc o doświadczeniu, mam na myśli udział w konspiracji w latach 1939–1942, aresztowanie przez Gestapo, utratę zębów, pobyt w Auschwitz, Dachau i Sachsenhausen ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Mówił tak: Skoro pytasz o ratowanie ludzi, to pamiętaj, że można było za to dostać kulę albo znaleźć się w obozie.
Podobnie ze szmuglem rąbanki.
Z tym że schabowego chciał zjeść każdy, a ratować Żyda – raczej nie.
To sprawa delikatna, bo na początku jest groźba śmierci i strach.
Sprawa decyzji.
Należy rozważyć okoliczność jej podjęcia.
I tyle.
Mając to w pamięci, nie będę dociekał, domniemywał i interpretował.
Przedstawiam notatki z trwających ponad dziesięć lat rozmów z Władysławem Bartoszewskim.
Mówił tak:
…Zostałem pracownikiem Przychodni nr 1, która mieściła się na parterze niewielkiego domu przy ulicy Hozjusza, obok kościoła św.
Stanisława Kostki.
W kilkupokojowym mieszkaniu lekarka dr Ochnicz-Czerniewska i pielęgniarka, siostra Maria, przyjmowały ubogich, chorych, rannych żołnierzy, wszystkich, komu potrzebna była pomoc medyczna.
Porada kosztowała 1 zł.
Pełniłem funkcje intendenta, księgowego, gońca i woźnego.
Obie panie, znacznie ode mnie starsze, traktowały mnie, osiemnastolatka, z wielką życzliwością i nie bez matczynego rozczulenia.
Uposażenie było skromne.
Mogłem za nie kupić nie więcej niż trzy kilogramy tłuszczu, ale czułem, że robię coś sensownego, a to bardzo dużo.
No i od 1 maja 1940 r.
miałem legitymację Polskiego Czerwonego Krzyża, wystawioną w języku polskim i niemieckim, z fotografią, pieczątką i podpisami zarządu – honorowaną w czasie policyjnych kontroli ulicznych.
[…] Wygarnięto mnie 19 września o świcie, przed godziną policyjną.
Matka obudziła mnie, zaniepokojona dużą liczbą Niemców na ulicy.
Uważałem, że mama niepotrzebnie panikuje.
Po chwili do mieszkania wtargnęli panowie w żelaznych melonikach, tak wtedy mówiło się na hełmy, i nie zwracając uwagi na matkę, wrzasnęli w moim kierunku: Aufstehen! Mitkommen! Wstałem.
Matka kazała mi wziąć jesionkę, choć było ciepło.
Na podwórzu stali sąsiedzi, z naszego domu wyprowadzono chyba ze trzydziestu.
Pod eskortą doszliśmy do placu Wilsona, gdzie stały ciężarówki SS.
Tam sprawdzili nam dokumenty.
Pracownikom elektrowni, gazowni i wodociągów kazano iść precz, czyli do domów, reszta na budy.
Jechaliśmy ulicami Warszawy.
Przechodnie idący do pracy z lękiem patrzyli na konwój, niektórzy odwracali głowy.
Ciężarówki wjechały na teren koszar SS Reiterregiment Warschau.
Zostaliśmy osadzeni w hali maneżu.
Mówiąc dokładniej, kazano nam położyć się na zalegających podłogę maneżu suchych końskich odchodach.
W hali było ponad tysiąc Polaków, pilnowanych przez dwóch podoficerów niemieckiej Służby Bezpieczeństwa (SD).
Jeden z nich ustawił na stoliku ręczny karabin maszynowy i co jakiś czas puszczał serię nad naszymi głowami.
Po jakimś czasie pozwolili nam usiąść, dali nawet kubły z wodą.
Minęło kilkanaście godzin.
Ustawiono nas w kolejkach do stolików, przy których siedzieli oficerowie i umundurowane maszynistki.
Rozpoczęło się dokładne sprawdzanie dokumentów.
Okazało się jednak, że Polski Czerwony Krzyż albo z niewiedzy – bo na pewno nie ze złej woli – albo z powodu zmieniających się przepisów nie zadbał o to, żeby na legitymacjach były dodatkowe pieczęcie niemieckie, tak zwane wrony albo gapy.
W oczach oficera dokument bez niemieckiego orła nie miał żadnej wartości .
Related Results
Władysław Bartoszewski
Władysław Bartoszewski
This chapter includes the obituaries of Władysław Bartoszewski, Ezra Mendelsohn, Jerzy Tomaszewski, and Feliks Tych. Władysław Bartoszewski was one of the great figures in Polish p...
Pana Władysława opowieść o powstaniu styczniowym. Żmudzkie wątki w tetralogii Stanisława Vincenza „Na wysokiej połoninie“
Pana Władysława opowieść o powstaniu styczniowym. Żmudzkie wątki w tetralogii Stanisława Vincenza „Na wysokiej połoninie“
The article undertakes a topic that is omitted in the studies of the January Uprising in Polish literature. Also in the studies of Vincenz’s works this topic has not been discussed...
In memoriam. Profesor Władysław Rozwadowski 1933–2024
In memoriam. Profesor Władysław Rozwadowski 1933–2024
Władysław Rozwadowski zmarł 4 sierpnia 2024 r. Został pochowany na Cmentarzu Górczyńskim w Poznaniu. Msza święta żałobna oraz pogrzeb odbyły się 10 sierpnia 2024 r....
Limba, literatura si civilizatia romana in lume
Limba, literatura si civilizatia romana in lume
Volumul de fata reuneste lucrarile conferintei internationale Limba, literatura si civilizatia romana in lume, organizata de Centrul de Cercetare si Dezvoltare Profesionala „Studii...
Jack Kugelmass and Jonathan Boyarin, translators and editors. From a Ruined Garden. The Memorial Books of Polish Jewry. New York: Schocken Books. 1983. Pp. xv, 275.
Jack Kugelmass and Jonathan Boyarin, translators and editors. From a Ruined Garden. The Memorial Books of Polish Jewry. New York: Schocken Books. 1983. Pp. xv, 275.
This chapter evaluates From a Ruined Garden (1983), which was translated and edited by Jack Kugelmass and Jonathan Boyarin. How does one commemorate the destruction of millions of ...
Kobro and Strzemiński: Łódź – Warsaw – Paris (1956–1957)
Kobro and Strzemiński: Łódź – Warsaw – Paris (1956–1957)
From December 1956 to December 1957, no fewer than four exhibitions presenting the
oeuvre of Katarzyna Kobro and Władysław Strzemiński were organised: the Posthumous
Exhibition of ...
Profesor Władysław Rozwadowski (1933–2024). Wspomnienie o Mistrzu
Profesor Władysław Rozwadowski (1933–2024). Wspomnienie o Mistrzu
Der Text ist die persönliche Erinnerung der Autorin an Professor Władysław Rozwadowski, einen herausragenden Experten für römisches Recht und geschätzten Lehrer, der eine Schlüssel...
(Not) Forgotten “Vilnius stories and legends” by Władysław Zahorski
(Not) Forgotten “Vilnius stories and legends” by Władysław Zahorski
The purpose of the article is to show how Vilnius stories and legends, collected by Władysław Zahorski, are alive today and are reflected in the physical, visual form of the city, ...


